Z Jastrzębia wracamy z wygranym setem

AKTUALNOŚCI, MECZE

Choć w Jastrzębiu-Zdroju nie zdobyliśmy punktów, to walka była naprawdę zacięta. Zostawiliśmy na parkiecie serce i walczyliśmy do końca o przedłużenie meczu o tie-break. Niestety, do tego zabrakło nam niewiele, ale jednak za dużo. Musimy się zadowolić jednym setem ugranym na trudnym terenie mistrza Polski i półfinalisty tegorocznej Ligi Mistrzów.

Spotkanie otworzył nasz kapitan Wojciech Ferens, posyłając na drugą stronę asa serwisowego. Tym samym odwdzięczyli się rywale, a konkretnie Stephen Boyer. Francuz pokazał swoją moc też w ofensywie i przeciwnicy odskoczyli na 2/3-punktową przewagę (15:12), ale twardo trzymaliśmy się swoich założeń. Na siatce walczył Florian Krage, a na skrzydle punktował Grzegorz Bociek. Po skutecznym bloku Pawła Pietraszko i potężnym ataku Boćka po prostej wyrównaliśmy 16:16. Kolejny blok Pietraszki dał nam prowadzenie. Walka na boisku toczyła się niemal do samego końca 21:22. Kropkę nad „i” niestety postawili rywale.

Drugiego seta rozpoczęliśmy od prowadzenia 5:1. Siatkarze z Jastrzębia podawali nam jeszcze rękę, popełniając proste błędy, m.in. w polu serwisowym. U nas natomiast w odpowiedzi Waliński posłał asa (10:5). Rywale rozpoczęli odrabiać straty, ale nie doszli nas, bo świetna dyspozycja w ataku i obronie pozwoliła nam wrócić do pięciopunktowej przewagi (17:14), a nawet ją powiększać. Nasi zawodnicy byli ogromnie zmotywowani i waleczni w każdej następnej akcji. W ataku niemal nie popełnialiśmy błędów. Nasza gra wyglądała świetnie, a w samej końcówce wygraliśmy elementem bloku, choć ostatni punkt zdobył Grzegorz Bociek.

Po przerwie na tablicy wyników był remis 1:1, a gra pokazywała, że dziś wygrać może każdy. Wynik oscylował wokół remisu, a samo widowisko było ogromnie ciekawe. Ataki przyjmującego jastrzębian Trevora Clevenota i dwa bloki dały rywalom kilkupunktowe prowadzenie 14:9. Na parkiecie pojawili się Przemysław Stępień i Michał Gierżot. Po kilku akcjach wrócił jednak Bociek i od razu skutecznie zaatakował. Chwilę później kolejny blok dołożył Pietraszko i różnica punktowa zmalała do 3 oczek (13:16). Obie drużyny fantastycznie asekurowały piłki, dzięki czemu akcje były bardzo widowiskowe. Tym razem końcówka należała jednak do gospodarzy.

Czwartego seta lepiej rozpoczęli pomarańczowi (0:3), ale już kilka chwil później w polu serwisowym pojawił się Masahiro Sekita i wynik odwrócił się na naszą korzyść. Przy zagrywce Japończyka zdobyliśmy serię siedmiu punktów z rzędu. Atak na przełamanie wykonał dopiero Boyer przy stanie 7:3 dla nas. I wtedy to JW poszedł za ciosem i doprowadził do remisu 8:8. Walka przez moment była zacięta i wyrównana, a obie ekipy broniły wręcz wszystkich piłek. Z czasem jednak dominować zaczęli jastrzębianie (19:15). Robiliśmy co w naszej mocy, by przedłużyć spotkanie o tie-break, ale niestety się nie udało. Po ciężkim boju wywozimy z Jastrzębia wygrany set.

MVP: Stephen Boyer

Jastrzębski Węgiel – Cuprum Lubin 3:1 (25:22, 18:25, 25:19, 25:21)

Jastrzębski: Toniutti (1), Boyer (22), Wiśniewski (9), Clevenot (15), Fornal (17), Macyra (8), Popiwczak (L) oraz Hadrava (2), Tervaportti, Szymura (2).

Cuprum: Waliński (12), Ferens (16), Bociek (15), Sekita (1), Pietraszko (11), Krage (11), Szymura (L) oraz Maruszczyk, Gierżot (4), Stępień.

 

Fot. PlusLiga