Poprzednia konfrontacja obu drużyn zakończyła się w tie-breaku. Zwyciężyli Miedziowi. Przed pierwszym gwizdkiem wszystko wskazywało, że kibice obejrzą równie wyrównane spotkanie co w pierwszej rundzie.
Początek meczu lepiej ułożył się dla gospodarzy, którzy po skutecznym bloku objęli dwupunktowe prowadzenie. Jednak nie cieszyli się z niego zbyt długo, bowiem pomyłka w ataku Rafała Sobańskiego spowodowała, że Cuprum szybko wróciło do gry. Z biegiem czasu inicjatywę na boisku próbowali przejąć lubinianie, ale ta sztuka im się nie udała, a po asie serwisowym Bartłomieja Krulickiego to podopieczni Piotra Gruszki ponownie zaczęli budować sobie przewagę nad przeciwnikami. Na dodatek nieskuteczny w ataku był Keith Pupart, a różnica pomiędzy oboma zespołami wzrosła do czterech oczek. Przyjezdni nie zamierzali jednak tanio sprzedawać skóry, a dzięki zbiciom Łukasza Kaczmarka i Roberta Tahta ponownie zaczęli odrabiać straty, ale wciąż brakowało im skuteczności w ofensywie, by doprowadzić chociażby do remisu. Dopiero pomyłka w ataku Serhija Kapelusa sprawiła, że w decydującą część premierowej odsłony oba zespoły weszły przy stanie równowagi. W końcówce kluczowa okazała się punktowa zagrywka Tomasza Kalembki, a zbicie Karola Butryna przechyliło szalę zwycięstwa na stronę beniaminka (25:23).
Poirytowani przegraną goście rozpoczęli kolejną partię od fantastycznej serii Kaczmarka na zagrywce. Gospodarze za to mnożyli błędy, w dyskusje z sędzią zaczął wdawać się Marco Falaschi, co jeszcze pogarszało atmosferę na boisku (1:6). W połowie seta Ślązacy ruszyli do odrabiania strat, ale szło im to mozolnie. To Miedziowi dyktowali warunki gry. Wychodziło im każde zagranie, wykorzystywali nawet najmniejsze potknięcie rywali (6:15). Chcąc ratować wynik Piotr Gruszka wprowadził do gry Gerta van Walle, Michała Błońskiego i Macieja Fijałka, ale niewiele to wniosło. GKS przegrał seta 13:25.
Dziesięciominutowa przerwa nie wybiła z uderzenia podopiecznych trenera Cretu, którzy od zbicia Kaczmarka zaczęli budować sobie przewagę w trzecim secie. Swoje trzy grosze do wyniku dorzucili też Igor Grobelny i Dawid Gunia, a asa serwisowego dołożył estoński przyjmujący. Natomiast w szeregach GKS-u mnożyły się niedokładności, nie było zawodnika, który wziąłby na siebie ciężar zdobywania punktów, w efekcie czego dystans pomiędzy oboma zespołami błyskawicznie wzrósł do ośmiu oczek. Na dodatek gospodarzy pogrążyła punktowa zagrywka Grzegorza Łomacza, a pojedyncze udane zagrania Krulickiego czy Michała Błońskiego nie pozwalały im wrócić do gry. Jednak w szeregi gości wkradło się rozluźnienie, a ich błędy sprawiły, że strata beniaminka zmalała do czterech punktów. Sam jednak nie był w stanie poderwać się do walki. W końcówce oddał za darmo rywalom kilka oczek, a ci skrzętnie wykorzystali jego niemoc. Swoje trzy grosze do wyniku na środku dorzucił jeszcze Gunia, a Cuprum pewnie triumfowało 25:18.
W czwartej odsłonie Miedziowi próbowali pójść za ciosem, ale tym razem udało im się uciec zaledwie na dwa oczka. Gospodarze poprawili bowiem swoją grę, a po asie serwisowym Butryna doprowadzili do remisu. Duet Kaczmarek/Taht próbował wypracować przewagę po stronie Cuprum, ale Butryn na spółkę z Błońskim pozwalali pozostać katowiczanom w grze. Co więcej – zbicie ze środka Pawła Pietraszko spowodowało, że na świetlnej tablicy pojawił się remis. Wówczas jednak wśród gości uaktywnił się Kaczmarek, który kończył niemal wszystkie akcje. Takiej skuteczności zabrakło jego vis a vis, przez co w środkowej fazie tej części spotkania lubinianie odskoczyli na trzy oczka. Na moment GKS-owi udało się doprowadzić do remisu, ale jego błędy oraz sprytne zagranie Łomacza dały przyjezdnym trzy piłki meczowe. Nie potrafili ich jednak wykorzystać, a pomyłki estońskiego przyjmującego dały nadzieję beniaminkowi na doprowadzenie do tie-breaka. W walce na przewagi skuteczna kontra Serhija Kapelusa oraz as serwisowy Butryna dały mu triumf 29:27.
Od początku decydującej partii oba zespoły grały cios za cios. Początkowo w nieco lepszej sytuacji byli podopieczni trenera Gruszki, ale z czasem do głosu zaczęli dochodzić lubinianie. Zaczęli oni wykorzystywać błędy rywali, a dzięki szczelnemu blokowi przy zmianie stron mieli trzypunktowe prowadzenie. Po niej do walki GKS próbował poderwać Kalembka, popisując się asem serwisowym, ale wciąż w lepszej sytuacji było Cuprum. Na dodatek swoje na siatce zrobił Gunia, a Miedziowi nie wypuścili już okazji na odniesienie zwycięstwa. Ostatecznie wygrali 15:12, a kropkę nad i postawiła popsuta zagrywka Macieja Fijałka.
MVP – Robert Taht
GKS Katowice – Cuprum Lubin 2:3
(25:23, 13:25, 18:25, 29:27, 12:15)