Łukasz Kadziewicz w Cuprum Lubin spędził tylko dwa lata, ale był bardzo ważną postacią w naszej historii. Nie wyobrażamy sobie nie oddać mu głosu podczas obchodów dwudziestolecia istnienia klubu! Zapraszamy na wspominkowy artykuł o byłym środkowym, reprezentancie Polski i miedziowym zawodniku w latach 2013-2015.
Łukasz Kadziewicz dołączył do naszej drużyny w 2013 roku, powracając z zagranicznych wojaży. Byliśmy wtedy na zapleczu PlusLigi i mieliśmy ogromne marzenia o najwyższej klasie rozgrywkowej. Po dobrym sezonie odebraliśmy brązowe medale rozgrywek i po spełnieniu akcesu dostaliśmy się do PlusLigi. Po zakończeniu sezonu 2014/2015 Łukasz Kadziewicz zakończył karierę zawodniczą.
Powrót do Polski
„Przyjeżdżając do Lubina miałem świadomość, że jestem u schyłku swojej kariery siatkarskiej. Uznałem jednak, że jeśli mam możliwość pracy z Pawłem Szabelskim jako trenerem czy Pawłem Siezieniewskim jako zawodnikiem, to chciałbym tam zakończyć moją przygodę ze sportem. W mieście i klubie, który będzie miał aspiracje i tendencję wzrostową. Wtedy czuło się, że Lubin ma pomysł na to, jak trafić do najwyższej klasy rozgrywkowej” – mówi Kadziewicz.
Duży potencjał
„Jestem pierwszą osobą, która będzie pokazywała, że Lubin ma potencjał na o wiele większą siatkówkę. Zawsze zwracam uwagę na to, by dostosować poziom gry do infrastruktury. W Lubinie jest to na bardzo wysokim poziomie, bo stoi tu piękny obiekt RCS. Czasem ktoś powie, że jestem huraoptymistą, ale moim zdaniem tutaj warto myśleć o Europie i robić wszystko, by lubińska siatkówka była na jak najwyższym poziomie” – ocenia wicemistrz świata.
Wspomnienia pierwszoligowe
„Na boisku szybko znaleźliśmy nić porozumienia. Doskonale pamiętam granie na szkolnej hali w podstawówce, w tradycyjnej „czternastce”. Mieszkałem wtedy niedaleko, na ulicy Polnej, więc na trening miałem dosłownie trzy minuty spacerkiem. W hali czułem się jak w domu, bo ci ludzie, kibice nie tylko przychodzili pooglądać siatkówkę. Oczywiście też, ale oni przede wszystkim identyfikowali się z klubem. Mieli ogromną pasję. Czuło się, że to idzie prosto z serca” – wspomina Łukasz Kadziewicz.
„Gdy awansowaliśmy do PlusLigi, ogromnie się cieszyłem. Powiedziałem wtedy, że chcę tutaj zostać, chcę zagrać w tym klubie swój ostatni sezon, a potem zakończyć karierę. W Lubinie jest świetny klimat do gry w siatkówkę. Pamiętam, że podczas mojego ostatniego sezonu na boisku, na trybunach w RCS-ie zdarzały się komplety widzów. To fenomenalne!”
Debiut Miedziowych w PlusLidze
„W sezonie 2014/2015 mieliśmy na środku wielkiego sportowego „chama” – Dimę Pashytskyy’iego. Ze swojej lewej ręki niesamowicie „odpalał” naładowany jak kabanos Szymon Romać. Był też Jeroen Trommel, był Grzesiu Łomacz, który właściwie odrodził się w Lubinie. Był też trener Gianni Cretu… Wspominam to wszystko bardzo ciepło. Tutaj każdy był takim elementem, który pasował do siebie idealnie” – wymienia były środkowy.
Wymarzone pożegnanie
„Nikt nie bił mi braw, jak rozpoczynałem swoją karierę siatkarską, ale jak kończyłem, to w takim miejscu, w którym chciałem być. Czułem się naprawdę dumny. Dostałem owacje na stojąco, tort, genialna sprawa! Chciałbym, żeby każdy sportowiec mógł tak fajnie i godnie być pożegnanym przez ludzi, z którymi spędził dwa lata. O Cuprum Lubin mogę mówić w samych superlatywach. Ja swoją przygodę ze sportem przeżyłem w specyficzny sposób, ale niczego nie żałuję. Mogę też śmiało powiedzieć całemu siatkarskiemu Lubinowi: Wielkie dzięki za to, jak mnie pożegnaliście! To sprawiło, że choć przez chwilę poczułem się wyjątkowy” – kończy Kadziewicz.