Z niczym wracamy z Wrześni. W sobotę i niedzielę lepszy był Krispol. W środę u nas decydujący mecz.
Tak samo jak w sobotę, tak i dziś pierwszy set rozstrzygnął się na przewagi. Miejscowi prowadzili już 24:21, ale kapitalne zagrywki Macieja Kordysza doprowadziły do naszego prowadzenia 25:24. Wojnę nerwów wygrali miejscowi i zakończyli partię zwycięsko 30:28. W drugim secie na pierwszą przerwę techniczną gospodarze udali się prowadząc 8:5. Po asie serwisowym Chwastyniaka miejscowi odskoczyli na 15:10. Poprawili to kolejnym punktem zdobytym w ataku i z 6-punktowym prowadzeniem udali się na przerwę techniczną. Ze stanu 18:12 dla Krispolu w tym secie już się nie podnieśliśmy przegrywając do 16. Partia trzecia była wyrównana aż do stanu 21:21. I kibiców czekała kolejna wojna nerwów. Po dwóch błędach w ataku Pawła Siezieniewskiego Krispol wyszedł na 23:21. W ataku pomylił się również Romać i miejscowi mieli piłkę meczową. I wykorzystali ją po kolejnym autowym ataku Romacia. O wszystkim zadecyduje środowy piąty mecz w Lubinie. Wtedy poznamy drużynę, która awansuje do półfinału.