– Jestem szczęściarzem, bo na treningach mam trzynastu chłopaków, którzy są całkowicie zaangażowani w to, co robią – tak drużynę Cuprum Lubin opisuje trener Gheorghe „Gianni” Crețu. Jak podoba mu się praca w Lubinie? Co sądzi o Pluslidze oraz minionych Mistrzostwach Świata Polska 2014? Jakie ma zainteresowania oprócz siatkówki? Zapraszamy do przeczytania wywiadu!
Dlaczego wybrałeś ofertę z Lubina?
Tomek (Tycel – wiceprezes Zarządu, przyp. red) zadzwonił do mnie pod koniec kwietnia, gdy byłem w Estonii. To była śmieszna sytuacja, bo rozmawiałem z nim już trzy lata wcześniej. Powiedział wtedy, że kiedy za trzy lata nowa hala będzie gotowa, zadzwoni do mnie ponownie. I faktycznie, dotrzymał obietnicy. zadzwonił i powiedział, że wszystko gotowe i chcieliby, abym razem z nimi zbudował drużynę. Natychmiast odpowiedziałem: jasne, dogadajmy się.
Jakie są Twoje wrażenia odnośnie Klubu i miasta?
Lubin to miasto, w którym siatkówka może rozwijać się na dobrym i wysokim poziomie. Widzę, że ludzie bardzo się interesują tym, co robimy. Każdy pracownik Klubu daje z siebie wszystko każdego dnia i stara się rozwijać tutejszą siatkówkę. Wszyscy też dużo się uczą, bo jest to pierwszy sezon Cuprum Lubin w Pluslidze. Jest ona jedną z najlepszych lig na świecie, a jak to we wszystkich świetnych ligach sportowych management i organizacja muszą być na najwyższym poziomie. Wszyscy są gotowi na ciężką pracę i naukę każdego dnia.
Wiedziałeś coś wcześniej o Lubinie zanim tu przyjechałeś?
Kiedy Tomek zadzwonił do mnie trzy lata temu, sprawdziłem w Internecie, gdzie leży miasto. Muszę przyznać, że za pierwszym razem zrobiłem błąd i zacząłem czytać o Lublinie. Coś mi nie pasowało, bo było mnóstwo informacji na temat uniwersytetu, ale ani jednego słowa o kopalniach. Kiedy już poprawnie wyszukałem informacje o Lubinie, dowiedziałem się sporo na temat położenia i historii miasta.
Wiedziałeś wcześniej, że będziesz pracował w regionie, gdzie wydobywa się najwięcej srebra na świecie?
Właściwie dowiedziałem się o tym tutaj, kiedy po raz pierwszy byłem w kopalni, siedemset metrów pod ziemią.
Co chciałbyś osiągnąć ze swoją lubińską drużyną?
Przede wszystkim musimy poprawić naszą grę, ale również dowiedzieć się, jak możemy rozwinąć nasze umiejętności zarówno fizyczne, jak i taktyczne. Wszystko to musimy złożyć razem, aby dostać się do fazy Play-Off. Oczywiście to wielka ambicja, jest ciężko, ale krok po kroku staramy się go realizować. Nie jest to łatwe dla drużyny, która po raz pierwszy występuje na parkietach Plusligi, ale wysokie cele dają odpowiednią motywację.
Czy zarząd Klubu postawił przed Tobą jakiś konkretny wynik sportowy?
Uważam, że ciężko stawiać konkretne cele przed sezonem. W Pluslidze jest mnóstwo klubów. Wewnątrz drużyny mamy dużo siatkarskiego doświadczenia. Jak już widzieliśmy, każdy mecz jest ciężki. Bardzo często jest ciężko przed meczem wytypować faworyta. Oczywiście są trzy-cztery drużyny, które są bardzo mocne i trudno je pokonać. Ale pozostałe dziesięć zespołów będzie walczyć o wejście do play-offów.
Jak to się stało, że zostałeś trenerem?
Przez osiemnaście lat byłem profesjonalnym zawodnikiem. Początkowo było to dla mnie jak hobby. Po zakończeniu kariery zastanawiasz się co dalej, jaką drogą pójść. Przez ostatnie trzy-cztery lata mojej zawodniczej kariery cierpiałem z powodu licznych kontuzji i już wtedy zacząłem trochę pracować z drużynami amatorskimi, juniorami czy dziećmi. Po powrocie do zdrowia wróciłem na boisko, ale w głowie miałem myśl, że pomimo końca kariery zawodniczej, mogę zostać w siatkówce i pracować jako trener. Dostałem szansę, aby nie szukać swojej drogi poza siatkówką – otrzymałem propozycję pracy trenerskiej z mojego byłego klubu w Austrii, z którym osiągnąłem wiele. Wróciłem więc tam i zacząłem pracę jako profesjonalny trener.
Czy jest jakiś przepis w siatkówce, który byś zmienił?
Od kiedy przestałem grać w siatkówkę zmieniło się kilka rzeczy. Taktyka jest zupełnie inna niż ta, do której byłem przyzwyczajony przez większość mojej kariery. Zanim zaczniemy mówić o zasadach, ważne jest, żeby pomyśleć, co chcemy osiągnąć, co chcemy zrobić z siatkówką. To bardzo istotne pytanie. Zanim zaczniemy coś zmieniać zastanówmy się, co daje nam system, który teraz obowiązuje, czy kibice są zadowoleni z widowiska. Efektem wszystkiego, co robimy, nawet jeśli okupione jest to bardzo ciężką pracą, jest właśnie to widowisko. Jeśli show jest świetne, a uważam, że Mistrzostwa Świata Polska 2014 właśnie takie były, to po co zmieniać coś, co jest dobre? Tylko po to, żeby ktoś mógł się podpisać, że kiedy był prezesem siatkarskiej federacji zmienił to i to. Gdzie zaprowadzą nas takie zmiany? Kontynuujmy po prostu to, co dobre. Są może aspekty, które można by było dopracować, ale to jest już inna historia.
Czy masz jakiegoś siatkarskiego idola? A może kogoś, od kogo najwięcej się nauczyłeś?
Tak, mam kilku idoli. Jest kilku takich sportowców, których poszczególne cechy złożyłyby się na idealnego zawodnika. Karch Kirley, jeśli chodzi o podejście do sportu i wolę walki. W wypadku spokoju i umiejętności kontrolowania wszystkiego na boisku – Fabio Vullo. A jeśli chodzi o modelowe dla siatkarza warunki fizyczne, ale również o uprzejmość w stosunku do ludzi, to byłby to Bas van de Goor. Oczywiście jest mnóstwo innych zawodników, których podziwiam za ich osiągnięcia, np. Andrea Gardini, oraz sporo siatkarzy starszego pokolenia, przykładowo Steve Timmons z czasów Karcha Kirleya. Nie jestem w stanie podać jednego siatkarskiego idola. W jednym zawarłbym cechy tych trzech, których wymieniłem na początku.
Kto według Ciebie jest obecnie najlepszym siatkarzem na świecie?
Bardzo trudne pytanie. Ale uważam, że najlepszym siatkarzem w tym momencie jest MVP Mistrzostw Świata – Mariusz Wlazły.
Jak oceniasz Plusligę?
Kiedy porównuję poziom ligi za czasów mojej pracy w AZSie Olsztyn (sezon 2010/2011), a teraźniejszy, widzę jak bardzo rozwinęły się polskie kluby. AZS Częstochowa, Jastrzębski Węgiel, Cuprum Lubin – wszystkie te zespoły grają w nowych wielkich halach. Organizacja w każdym klubie jest troszkę inna. Nowe oblicze Plusligi zobaczyłem dopiero dwa, trzy miesiące temu. To, co wydarzyło się podczas Mistrzostw Świata, to powoli przechodziło do klubów, a stamtąd dostaje się do Plusligi. A to, moim zdaniem, mówi wszystko o siatkówce w Polsce.
Czy jest jakiś zawodnik, który wyróżnia się na treningach?
Jestem szczęściarzem, bo na treningach mam trzynastu chłopaków, którzy są całkowicie zaangażowani w to, co robią. Naszą siłą jest to, że każdy jest tak samo zaangażowany zarówno w dobrych jak i gorszych momentach. Codziennie dajemy z siebie wszystko, czy to na treningu czy w czasie meczu. Cała drużyna jest więc wyjątkowa.
Rozmawialiśmy o Mistrzostwach Świata, o Mariuszu Wlazłym. Co powiesz o najlepszych drużynach tego turnieju, tj. Polsce, Brazylii, Niemczech i Francji? Spodziewałeś się, że osiągną taki wynik?
Przed turniejem wszyscy stawiali na Polskę, Brazylię, Rosję. Z pewnością bardzo pozytywnym zaskoczeniem są Niemcy. Francuzi nie byli kandydatem do zwycięstwa, ale wiedzieliśmy, że zajdą wysoko z uwagi na niesamowite zdolności nowego siatkarskiego pokolenia. Negatywną niespodzianką okazał się ostateczny wynik drużyny ze Stanów Zjednoczonych, gdyż w pierwszej fazie Mistrzostw byli bardzo silni. Ale cóż, taki jest sport. Muszę przyznać, że w półfinałach widziałem też Iran, ale po dłuższym okresie gry załamali się jako drużyna. Nie wiem czy mentalnie, czy po prostu zabrakło im ogrania w Europie, gdzie kultura siatkówki jest zupełnie inna niż w Iranie.
Jakie są według Ciebie najlepsze kluby w Europie i w Polsce?
W tym momencie, na początki Ligi Mistrzów, muszę przyznać, że imponująca jest znów gra Biełogorie Biełgorod. Zobaczymy jak rozwinie się Zenit Kazań, ponieważ mają teraz Leóna. Dla niego samego gra w Europie to też całkowicie nowa sytuacja, zwłaszcza po chwilowej przerwie z siatkówką. Ale z pewnością są to świetne kluby. Nie można zapominać też o Włochach, ale nie widzę ich jako faworytów do zwycięstwa w Lidze Mistrzów. W Polsce bardzo mocna jest PGE Skra Bełchatów. Widzimy to już teraz, choć na pewno kilku zawodników nie jest jeszcze w swojej najwyższej formie.
Jakich zawodników wybrałbyś do drużyny swoich marzeń?
Znów bardzo trudne pytanie. To nie polega tylko na tym, aby X z Y grali razem. Potrzebny jest jeszcze duch drużyny. To nie jest tak, że sprowadzi się gwiazdy do jednego klubu i będą świetnie grać. Takie doświadczenia ma już kilka europejskich klubów. Ściągnęli samych najlepszych zawodników, ale to nie działało. Nie wybiorę więc teraz najlepszej szóstki. Oczywiście, można wskazywać najlepszych graczy na danych pozycjach, tak jak to zrobiono podczas Mistrzostw Świata. Uważam, że wybrano prawie perfekcyjną drużyną. Moim zdaniem, pominięto kogoś, ale i tak byli bardzo blisko.
Masz jakieś niespełnione trenerskie marzenia?
Zawsze myślę o teraźniejszości. Jeśli zaczynam jakiś nowy projekt, to skupiam się na nim całkowicie, starając się nie myśleć o dalekosiężnych planach. Skupiam się na celach, ale tych w bliskiej przyszłości. Jako trener brałem udział w Lidze Mistrzów, trenowałem w A2 we Włoszech, oczywiście marzeniem każdego szkoleniowca jest praca w A1. Teraz jestem tutaj, z powrotem w Pluslidze, i jestem szczęśliwy, że mogę pracować w jednym z najlepszych siatkarskich krajów na świecie.
Jeśli chodzi o trenowanie reprezentacji, to obecnie mam pod opieką Estonię. Walczymy i kolejnym celem jest kwalifikacja do Mistrzostw Europy.
Pracowałeś już w wielu krajach. Który z nich podobał Ci się najbardziej, w którym czułeś się najbardziej jak w domu?
Wszędzie, gdzie jadę czuję się jak w domu. To drużyna daje Ci to uczucie, jest dla ciebie jak rodzina. Razem z nimi odkrywasz styl życia, jaki panuje w danym kraju, tradycje, mentalność. Jeśli zrozumiesz jak ci ludzie żyją, zbliży cię to do nich. Dlatego mam wielu przyjaciół w krajach, w których trenowałem i wciąż pozostaję z nimi w kontakcie. Te znajomości są najlepsze w sporcie, bo otwierają wiele drzwi. Gdy wracasz do domu, czujesz się bogatszy w doświadczenia, bo to właśnie one pomagają rozwinąć charakter i dojrzeć jako człowiekowi.
Jakie masz jeszcze zainteresowania oprócz siatkówki?
Jestem fanem koszykówki, piłki nożnej, ogólnie bardzo lubię sport. W wolnym czasie gram i oglądam siatkówkę plażową. Lubię też muzykę i książki. Dużo czytam na temat przygotowania fizycznego w sporcie, nie tylko w siatkówce. Bardzo lubię też gotować.
Która kuchnia jest więc Twoją ulubioną?
Włoska, chociaż z każdego z siedmiu krajów, w którym pracowałem jako trener wyniosłem ciekawe doświadczenia i wszędzie miałem okazję spróbować tradycyjnych potraw. W kuchni mogę się sprawdzić czy faktycznie jestem w stanie przyrządzić dania z różnych krajów. Mirko (Fasini – trener przygotowania fizycznego) i Alar (Rikberg – statystyk) męczą mnie, żebym coś im ugotował. Mówią, że pójdą na zakupy po wszystkie składniki, a ja mam niczym się nie przejmować tylko coś przyrządzić.
Twoje ulubione miejsce na świecie?
Plaża nad Morzem Czarnym w Konstancy, w mieście, w którym się urodziłem. Sprawia mi to ogromną radość, kiedy mogę wrócić w rodzinne strony i znów mieć bliskich dookoła.
Bardzo dziękuję za rozmowę.