Nic nie może wiecznie trwać. Nie udało nam się przedłużyć serii pięciu zwycięstw i w Rzeszowie triumfowali gospodarze. Walka o tie-breaka toczyła się do samego końca i do ostatniej piłki nie było wiadomo, jak zakończy się mecz. Ostatecznie 3:1 wygrali rzeszowianie. Przed nami teraz dwa tygodnie przerwy od plusligowych zmagań, więc będzie czas na zresetowanie i powrócenie w pełni sił na dwa ostatnie starcia.
Mecz rozpoczął Wojciech Ferens mocnym atakiem z lewego skrzydła, jednak inicjatywa w meczu leżała po stronie gospodarzy. Bardzo ważnym elementem była zagrywka. Rzeszowianie już z samego początku zdobyli 3 punkty asami serwisowymi i ich przewaga znacznie wzrosła. Udało nam się w części zniwelować różnicę i zbliżyć do rywali, jednak końcówka należała do ekipy Alberto Giulianiego.
W drugą partię wkroczyliśmy dużo bardziej zmotywowani (6:4). Ronald Jimenez skutecznie pokazał się w ataku i to przełożyło się na wynik 10:5. Rzeszowianie natomiast zaczęli popełniać więcej błędów w zagrywce. Z czasem przewaga niestety stopniała i walka toczyła się punkt za punkt, z minimalną przewagą po naszej stronie. W ważnym momencie Wojciech Ferens posłał na drugą stronę asa serwisowego i zyskaliśmy chwilę oddechu. Timo Tammemaa zaserwował jednak dwa asy, celując w boczne linie boiska (22:22). Obroniliśmy dwie piłki setowe, po czym świetną zagrywką popisał się nasz kapitan Miguel Tavares i to pozwoliło zakończyć odsłonę na naszą korzyść.
Trzeci set podobny był do poprzedniego (7:7). Gdy w pole serwisowe wkroczył Nicolas Szerszeń, seria punktów powędrowała na konto rywali. Przewaga się utrzymywała, więc na ratunek pojawił się skład rezerwowy. Na boisku zameldowali się Adam Lorenc, Mariusz Magnuszewski i Przemysław Smoliński. Różnicę udało się w części zniwelować, ale triumfowała Resovia.
Sety układały się na zmianę. W czwartej partii znów walka toczyła punkt za punkt, a w ataku najbardziej widoczni byli Karol Butryn oraz Ronald Jimenez. Najpierw lekko dominowali gospodarze, ale z biegiem czasu to my przejęliśmy inicjatywę (18:16), co nie oznaczało, że brakło emocji. Wręcz przeciwnie, te były na najwyższym poziomie, a decyzje sędziów wywoływały dodatkowo napięcia pod siatką (22:22). Trwała zacięta walka i do ostatniej piłki walczyliśmy o przedłużenie losów spotkania. Karol Butryn jednak zakończył spotkanie, po czym odebrał statuetkę MVP.
Asseco Resovia Rzeszów – Cuprum Lubin 3:1 (25:16, 25:27, 25:17, 25:23)
Asseco: Szerszeń (11), Drzyzga (1), Jendryk (1), Čebulj (19), Butryn (25), Tammemaa (9), Potera (L), Mariański (L) oraz Domagała, Hain (9), Parodi, Taht, Krulicki.
Cuprum: Gunia (5), Ferens (16), Jakubiszak (7), Jimenez (19), Tavares (5), Penchev (5), Szymura (L), Makoś (L) oraz Maruszczyk (1), Pietraszko, Lorenc (1), Smoliński (4), Magnuszewski.
MVP: Karol Butryn