Wspominamy Jana Rutyńskiego…

AKTUALNOŚCI

JAN RUTYŃSKI – Jeden z trzech głównych założycieli męskiej siatkówki w Lubinie. Postać niezwykła, wykraczająca poza ramy wizerunkowe przeciętnego działacza sportowego.

Janek był niezwykle zaangażowany w to co tak naprawdę kochał – siatkówkę. Jako sportowiec korzystał z każdej okazji, aby wraz z kolegami spotkać się i pograć, choćby 1 seta, nawet w deszczu na asfaltowym boisku. Natura obdarzyła go wysokim wzrostem przez co czuł, że na boisku może zdziałać wiele. Ciągle doskonalił swoje umiejętności i nigdy nie był wystarczająco zadowolony ze swoich osiągnięć. Grając w drużynach amatorskich, a później już w czwartej lidze w barwach Cuprum, był nie tylko zawodnikiem, ale także wzorem i wsparciem dla młodszych kolegów. Wraz z wiekiem musiał się jednak pogodzić z faktem, że więcej może zdziałać poza boiskiem. Tak rozpoczął się jego drugi etap życia związanego z siatkówką – organizacja profesjonalnego klubu siatkarskiego.

Cuprum Lubin w ekstraklasie siatkarskiej to wypadkowa wielu różnych wydarzeń. Jak zwykle w tego typu przypadkach najważniejszym czynnikiem są jednak ludzie. A tych w piętnastoletniej historii klubu można liczyć w setkach – od zawodników, działaczy, kibiców po sympatyków a także równie potrzebnych kontestatorów i krytyków wytykających błędy. Janek Rutyński pośród wszystkich tych ludzi odegrał rolę kluczową – był klejem, który scalał różne poglądy, różne podejścia i różne charaktery. Powiedzieć o Janku, że był sympatyczny i niekonfliktowy to jakby nic nie powiedzieć. Pomagał wszystkim, którym zależało na rozwoju Klubu i siatkówki w Lubinie. Zawsze gotowy do znalezienia kompromisu, starał się zrozumieć różne punkty widzenia. Nigdy nie odmawiał pomocy, a ludzie byli dla niego najważniejsi. Stawiał ich na pierwszym miejscu, co czasami nie szło w parze z interesem klubu. Powodowało to jednak, że Janek był punktem odniesienia dla wszystkich, którzy z różnych powodów potrzebowali pomocy w obraniu właściwego kierunku czy przewartościowaniu swojego świata.

Janek nie dożył pierwszego meczu w ekstraklasie, ale tuż przed śmiercią już wiedział, że jego klub w niej wystąpi. Spoglądając na swoje życie w tym aspekcie mógł czuć się spełniony. Osiągnął to, o czym nawet nie marzył rozpoczynając swoją przygodę z siatkówką. Jego największym jednak sukcesem jest to, że w pamięci wszystkich ludzi, którzy go znali był po prostu dobrym człowiekiem.